Autor |
Wiadomość |
<
Prasa, wywiady...
~
Tour Blog /Suosikki
|
|
Wysłany:
Pon 13:50, 12 Mar 2012
|
|
|
Dołączył: 17 Lut 2012
Posty: 71
Przeczytał: 0 tematów
Skąd: Gdynia
|
|
[link widoczny dla zalogowanych]
Pierwsza część pamiętnika z trasy
11.3.2012 Essen, Niemcy
Witajcie czytelnicy Suosikki. Jestem Stala, wokalista Stala & So. Jesteśmy właśnie w trasie po Europie, będę zdawał relację z naszego wyjazdu na blogu Suosikii. W ciągu najbliższych 3 tygodni zagramy 15 koncertów w sześciu krajach. Pokonamy 9 500 kilometrów.
Nasza podróż zaczęła się w czwartek wieczorem, kiedy ja i nasz perkusista Hank wyruszyliśmy promem do Niemiec. Zabraliśmy sprzęt naszym busem „Ritva”. Podróż z Helsinek do Travemünde trwała 28 godzin. Nie było szczególnie źle, ale mieliśmy okazję zobaczyć minusy czekającej nas trasy. Gdy dotarliśmy do Niemiec w piątek późnym wieczorem, pojechaliśmy do Essen gdzie mieliśmy nocleg. Po pierwszych kilometrach złapał nas policyjny fotoradar, gdy nieco przekroczyliśmy prędkość. Podróż rozpoczęła się świetnie.
W sobotę rano do Niemiec wylecieli basista Nick i gitarzyści Sami i Pate. Zbliżał się czas festiwalu, kiedy w końcu szczęśliwie dotarli na miejsce. Festiwal Shout It Out Loud odbył się w Hali Sportowej. Poza nami wystąpili m.in.: Vain, Tuff, Dangerous Toys i najważniejszy Hardcore Superstar.
Zauważyliśmy, że przyjechało wielu fanów, którzy byli wcześniej na naszych występach w Finlandii. Rozpoczęliśmy od: ”WELCOME TO THE SHOW BY SO.” i ruszyliśmy na scenę. Wtedy zaczęła się zabawa. Koncert miał trwać 40 minut, ale w jego trakcie powiedziano nam, żebyśmy zagrali parę piosenek więcej, bo zespół występujący po nas się spóźni. Zagraliśmy. Przed końcem występu zaprosiłem publiczność do naszego stoiska z koszulkami. Kiedy chłopacy pakowali sprzęt, ja i nasz holenderski tourmanager Rikk poszliśmy sprzedawać koszulki. Było tam wiele uśmiechniętych osób, które chciały kupić płyty i koszulki. Chcieli również zrobić sobie z nami zdjęcie i dostać autograf. Pewien dziennikarz radiowy chciał przeprowadzić wywiad ze mną i Nickiem, więc poszliśmy do damskiej toalety. Gdzie indziej było zbyt głośno. Dziwnie się na nas patrzono, ale to chyba nie ma znaczenia.
Wieczorem poszliśmy zobaczyć inne zespoły, kosztując przy tym zakąsek i napojów. Koniec imprezy był w hotelu, w którym zatrzymały się prawie wszystkie zespoły.
Teraz jest dzień przerwy, a potem ruszamy do Anglii, gdzie w środę 14.3. mamy następny koncert. Ściskam serdecznie.
- Stala
|
|
|
|
|
|
|
|
Wysłany:
Sob 15:32, 17 Mar 2012
|
|
|
Dołączył: 17 Lut 2012
Posty: 71
Przeczytał: 0 tematów
Skąd: Gdynia
|
|
[link widoczny dla zalogowanych]
15.3.2012 Leeds, Anglia
Witajcie. Trwa nasza wycieczka po Europie. Wyruszyliśmy z Niemiec przez Holandię, Belgię do Francji skąd pociągiem dostaliśmy się do Anglii. Przejazd pociągiem trwał pół godziny, później kontynuowaliśmy podróż do Nottingham. Oczywiście po niewłaściwej stronie drogi. Przynajmniej jeśli porównuje się resztę cywilizowanego świata.
Zdecydowaliśmy się jechać do Nottingham ponieważ wieczorem grali tam Black Stone Cherry i Rival Sons. Niestety wszystkie bilety były wyprzedane. Nie rozpaczaliśmy strasznie z tego powodu, poszliśmy zobaczyć miasto. Atmosfera była świetna, było czuć wiosnę. Tutaj już kwitną drzewa wiśni. Najpierw znaleźliśmy najstarszy pub w Anglii, który istnieje od 1189 roku. Zbudowany został z kamieni zamku Nottingham. Spróbowaliśmy tam paru lokalnych produktów, później poszliśmy szukać Robin Hooda, skoro już tam byliśmy. Po jakimś czasie został znaleziony, a dokładnie jego posąg. Pate musiał sobie zrobić pamiątkowe zdjęcie. (Zauważcie, że nie jest to Robin od "Frontside Ollie") [zapewne chodzi o niego Robin - Frontside Ollie ]
Następnego dnia zjedliśmy smakowite angielskie śniadanie, a potem pojechaliśmy do Newcastle, gdzie miał się odbyć nasz pierwszy oficjalny koncert. Odwiedziliśmy wytwórnię Demolition Records. W tym samym budynku znajduje się także studio nagraniowe Blast Recordings. Wzięliśmy ze sobą nasze płyty i zaprosiliśmy ich na koncert. Ta wytwórnia wydała płyty takich grup, jak Twistes Sister czy W.A.S.P. Nasz tourmanager Rikk współpracował z tymi zespołami.
Dzień koncertu zaczął się słonecznie, więc członkowie zespołu wyszli z hotelu. Przewieźliśmy rzeczy do klubu. Wieczorem główny zespół Vain pojawił się na scenie nieco później, ponieważ zabłądzili w drodze do Newcastle. Dobrze, że w Finlandii są tylko Tampere i Turku (żart, żart)
Pierwszym zespołem wieczoru był angielski Lies. Później przyszła nasza kolej. Podniecenie było czuć w powietrzu, nikt nie mógł przewidzieć co się może wydarzyć. Zaczęło się intro, wyszliśmy na scenę do zainteresowanej publiczności. Dwie pierwsze piosenki Shout i One Nite Stand i oczekiwanie na wyrok. Cholera, klaszczą i się śmieją. Zagraliśmy następne. Po piątej publiczność już się świetnie bawiła. Nieźle, jak na pierwszy koncert w Anglii. Po koncercie Rikk był podekscytowany, powiedział, że ludziom z Demolition Records bardzo podobał się nasz występ i chcieliby współpracować. To świetnie. Sprzedaż koszulek znów szła super, ludzie kupowali i płyty i koszulki. Dziennikarz przeprowadził ze mną wywiad i bardzo chwalił nasz występ. Wiele osób pyta, dlaczego Finlandia ma tak wiele dobrych zespołów. Podobno jest to spowodowane wodą. Po występie Vain spakowaliśmy rzeczy i pojechaliśmy do hotelu, który był w Leeds.
Dzisiaj jest koncert w Cardiff w Walii. Jutro raport z niego. Tak.
Ostatnio zmieniony przez Lyyli dnia Sob 15:34, 17 Mar 2012, w całości zmieniany 1 raz
|
|
|
|
|
|
Wysłany:
Śro 16:24, 21 Mar 2012
|
|
|
Dołączył: 17 Lut 2012
Posty: 71
Przeczytał: 0 tematów
Skąd: Gdynia
|
|
[link widoczny dla zalogowanych]
19.3.2012 Londyn, Anglia
Hello, Hello. Jak to czasami bywa, nastąpiła dłuższa przerwa na blogu niż się spodziewałem. W czasie drogi nie zawsze jest możliwość połączenia z Internetem. W czwartek byliśmy w Cardiff w Walii. Miejsce było małe, ale z atmosferą rockowej jaskini. Podczas soundchecku odwiedził nas Armando, który pracował z Lordim jako techniczny zajmujący się perkusją. Wieczorem było świetne hard rockowe święto. DJ grał znane piosenki Kiss, WASP, Mötley Crüe, Poioson itd. Po czym przyszła nasza kolej. Po początkowym zamieszaniu publiczność spisała się świetnie. Znaleźli się tam również fani Lordiego. Reszta wieczoru minęła na rozdawaniu autografów i pozowaniu do zdjęć.
Przeważnie posiłki spożywamy w czasie drogi. Zazwyczaj są to McDonalds i Burger King. Sami jest wielkim fanem Burger Kinga, często tam chodzi. Któregoś dnia zostanie królem burgera. (zdjęcie poniżej) Hank znalazł różne smaki angielskiej fasoli w puszce. Zjada ją praktycznie codziennie i to widać. A konkretnie słychać/czuć
Piątkowy koncert odbył się w Sheffield, rodzinnym mieście Def Leppard. Scena była wielka i wysoka. Występ był jak na razie jednym z najlepszych, publiczność także. Najlepszą nagrodą dla nas jest widok uśmiechniętej publiczności. Wiele osób podchodziło po koncercie i nas chwaliło. Rejestrujemy każdy koncert na 3 kamerach, abyśmy mogli potem użyć materiału do teledysku.
Wracaliśmy do hotelu i wtedy trzask. Mieliśmy stłuczkę. GPS nas trochę źle prowadził, mała nie uwaga i uderzyliśmy w inny samochód. Ritva (nasz bus) nie miał większych zarysowań, ale samochód, w który uderzyliśmy miał większe uszkodzenia. Na miejsce przyjechali policjanci i ocenili sytuację. Wymieniliśmy numery ubezpieczenia i ruszyliśmy do hotelu. Ale nie było go w miejscu gdzie być powinien. W końcu go znaleźliśmy, ale w zupełnie innym miejscu niż miał się znajdować. Przynajmniej dzień był urozmaicony, czasami to dobrze robi.
Następnego dnia był, a przynajmniej miał być koncert w mieście Black Sabbath, Birmingham. Po południu miasto było pełne ludzi. Był dzień świętego Patryka, takie irlandzkie święto pracy. Przyjechaliśmy do HMV Institute, zrobiliśmy soundcheck, rozstawiliśmy stoisko z koszulkami, kiedy usłyszeliśmy, że sponsor odmawia zapłacenia za koncert. Przez co Vain także nie zgodzili się zagrać. My mogliśmy zagrać, ale drzwi zostały zamknięte i koncert odwołany. Cóż, zaczęliśmy znosić rzeczy i pakować do samochodu. Był to dzień fitnessu.
W niedzielę był chyba najważniejszy koncert na całej naszej trasie w legendarnym londyńskim The Underworld. Foo Fighters na przykład zagrali tam sekretny koncert parę lat temu. Przed koncertem udało się nam odwiedzić Camden. Można tam dostać wszystko. Kupiłem „admirałowy” płaszcz i tingattua za połowę ceny. W tym samym miejscu swoje ubrania kupowali m.in. Alice Cooper i Guns n’ Roses.
Przed koncertem wszyscy mieliśmy motyle w żołądku. Występ w Londynie to wymagania ze strony publiczności jak i mediów. Pod koniec występu zachęciłem ludzi do kupowania naszych płyt i koszulek, żebyśmy mieli pieniądze na paliwo i mogli wrócić do domu. W przeciwnym razie musielibyśmy zostać w Londynie. Publiczność rozradowała się naszym ewentualnym noclegiem. Na szczęście na paliwo było sporo pieniędzy Wszyscy mieli świetne nastroje po koncercie, po wszystkim było i po Londynie. Pojechaliśmy do hotelu oglądać filmy z koncertu i trochę świętować.
W poniedziałek był dzień wolny, więc pojechaliśmy do Manchesteru i tam nocowaliśmy. Dzisiaj kolej na Szkocję i Edynburg. Do następnego razu…
|
|
|
|
|
|
Wysłany:
Wto 13:47, 03 Kwi 2012
|
|
|
Dołączył: 17 Lut 2012
Posty: 71
Przeczytał: 0 tematów
Skąd: Gdynia
|
|
[link widoczny dla zalogowanych]
26.3.2012 Hamburg, Niemcy
Kierujemy się na kontynentalną część. Oto wiadomości po Londynie.
W wtorek, 20.3. był dniem występu w szkockim Edynburgu. Przed koncertem udaliśmy się z Pate i Samim na małe zakupy. Pate kupił prawdziwą szkocką spódnice i kurtkę. Ja kupiłem małą tradycyjną szkocką torebkę i fajne ubrania. Miejsce koncertu było prawdziwie rockowe. Atmosfera była gorąca. Publiczność ponownie była bardzo zaangażowana. Z jakiegoś powodu, Finowie i Szkoci zawsze są w dobrych relacjach. Należy wspomnieć, że trzeci zespół, który występował, The Amorettes, to trzy seksowne dziewczyny.
Na drugi dzień płynęliśmy promem do Irlandii. W Belfaście graliśmy w najsłynniejszym klubie Limelight. Dziwną rzeczą było to, że w sąsiednim klubie, tego samego wieczoru zagrał stary heavymetalowy zespół, UFO. Oznaczało to, że publiczność był podzielona między dwoma klubami. Przed koncertem udaliśmy się Samim i Pate na Guinnessa. Zdarzył się zabawny incydent, kiedy zapowiedziano, że następna piosenka jest zadedykowana Pameli. Wśród gości była jedna kobieta o imieniu Pamela, która później dostała naszą różową koszulkę "Pamela". Jeden fan jechał trzy godziny z Dublina, aby nas zobaczyć. To naprawdę rozgrzewa serce. Zanim opuściliśmy hotel, poszliśmy zobaczyć jak wygląda lista piosenek UFO. Nasz hotel był tradycyjnym zajazdem. Jego właściciel był podekscytowany, gdy dowiedział się, że gości u siebie zwycięzcę Konkursu Eurowizji. Opuściliśmy hotel zostawiając mu płytę.
Następnego ranka, wracaliśmy promem do Szkocji, a stamtąd ponad 400 mil do Beaconsfield, gdzie znajdował się nasz hotel. Muszę jeszcze wspomnieć, że nie wszyscy Brytyjczycy są świadomi tego, że ciepła i zimna woda powinna lecieć z jednego kranu. W wielu miejscach krany do ciepłej i zimnej wody są osobno. Powinni nad tym pomyśleć.
W piątek jechaliśmy pociągiem do Francji, skąd wyruszyliśmy do Belgii. Rozpoczęła się podróż z grypą i wycieraniem nosa. W Roeselare tego samego wieczoru występowały cztery zespoły, brytyjski Chariot, Dirty Excuse, my i Vain. Kiedy przyjechaliśmy, zostaliśmy przywitani przez już czekających zatwardziałych fanów. Obiecaliśmy po występie zrobić sobie z nimi zdjęcia i dać autografy. Plakat koncertu był z błędem: "3 byłych członków Lordi". Śmialiśmy się, że powinno być: "2 byłych technicznych Lordi". Pate i Sami byli w przeszłości technicznymi Lordi. Trochę się obawiałem, jak wypadnie koncert kiedy jestem przeziębiony. Na szczęście wszystko poszło dobrze. Wyjechaliśmy jeszcze zanim Vain zaczął grać, ponieważ mieliśmy do pokonania ponad 300 km.
W sobotę rano pojechaliśmy w kierunku Lichtenfels. Po kilku kilometrach autostrada była zamknięta i musieliśmy zrobić objazd, bez drogowskazów. GPS nie miał mapy, mniejszych objazdowych dróg. Kiedy w końcu znaleźliśmy dobrą drogę, była zablokowana przez sobotnich kierowców. Ostatecznie, 20 km drogi przejechaliśmy w ciągu 3 godzin. Później słyszeliśmy, że przewróciła się ciężarówka z chemikaliami, czego wynikiem był ten korek. Mieliśmy trzy godzinne opóźnienie. Na szczęście, nie było to jakieś straszne, szybko zabraliśmy się za rozstawienie sprzętu. Przyjechało wielu niemieckich fanów, z których jeden dał nam wielki tort Sachera. Również tam nie obyło się bez błędnych plakatów. Teraz było napisane, że w zespole grają byli członkowie Hanoi Rocks. Być może zasugerowali się tym, że Lacu Lahtinen, który zagrał na naszej płycie kilka utworów na perkusji, kiedyś współpracował z Hanoi Rocks. Dobre, dobre. Przeziębienie się pogorszyło, podskoczyła temperatura. Ale nie to było najgorsze. Kiedy zaczął się koncert, zauważyłem, że z moim głosem nie jest najlepiej. Kaszel zrobił swoje. Po dwóch piosenkach przeprosiłem za jakość mojego głosu i obiecałem śpiewać tak długo jak będę w stanie. Pogarszało się z każdą piosenką, więc musiałem zakończyć już po czwartej. Niektórzy z fanów pokonali długą drogę, przez co czułem się źle, że musiałem przerwać występ w połowie. Ale nie mogłem nic na to poradzić. Oznaczało to, że występ następnego dnia w Szwajcarii musiał zostać odwołany. Jedynym pocieszeniem tego wieczora był tort Sachera od fanów...
Następnego dnia ruszyliśmy znaleźć aptekę. Ale że była niedziela, łatwiej było to powiedzieć niż zrobić. W końcu trafiliśmy na aptekę, która była otwarta. Kupiłem witaminy i lekarstwa na kaszel za około 40 euro. Następnie pojechaliśmy do Hamburga.
W poniedziałek mieliśmy dzień odpoczynku w Hamburgu. Poszliśmy na Reeperbahn. Zrobiliśmy zakupy, a wieczorem poszliśmy do Hard Rock Cafe. Następnego dnia mieliśmy do pokonania ponad 900 km. Więcej o tym następnym razem...
|
|
|
|
|
|
|
Wszystkie czasy w strefie CET (Europa) |
|
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
|
|